Sobota, 4 maja 2024r.

Imieniny: Moniki, Floriana, Władysława

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Komunikacja / Oficer rowerowy - z czym to się je?

Komunikacja

Oficer rowerowy - z czym to się je?

Rowerzyści na pl. Wolności

Foto: Bartek Wutke/Social North

Czy miasto powoła oficera rowerowego? Na ostatniej sesji rady miasta, radni Jan Borowski i Andrzej Szczodry zaproponowali powołanie osoby, która oceniałyby potrzeby rowerzystów, oceniła stan infrastruktury i była rzecznikiem cyklistów. Skąd taki pomysł i czy potrzebujemy kolejnego stanowiska urzędniczego?

Od razu uspokoję – oficer rowerowy to często funkcja społeczna, za którą miasto czy gmina nie musi ponosić kosztów. Są oczywiście przypadki, kiedy oficer zajmuje niezależne stanowisko urzędnicze. Tak jest np. w Poznaniu, gdzie stworzono osobne miejsce pracy w Zarządzie Zieleni Miejskiej. We Wrocławiu są to już trzy nowe etaty, a dla odmiany w Tczewie sprawami rowerzystów zajmuje się aż pięcioosobowy zespół. Swoich rowerowych oficerów mają też m.in. Warszawa, Zielona Góra, Gdańsk czy Kraków czy Słupsk. W każdym przypadku miasta rozpisywały konkurs na nowe stanowisko.

Zapewne zwróciliście uwagę, że niemal wszystkie wymienione wyżej miasta to duże aglomeracje, powyżej 100 tys. mieszkańców. Wyjątkiem jest Tczew, który ma około 60 tys. ludności. Czy zatem w Świnoujściu ma sens powoływanie – choćby społecznej – funkcji oficera rowerowego?

- Urzędnicy miejscy znają wszystkie ścieżki, których jest raptem ponad 20km, wydziały ogarniają ten temat, nie widzę potrzeby powoływania oficera w tak małym mieście – przekonywała wczoraj zastępca Prezydenta Barbara Michalska. Dodajmy jeszcze, że liczymy sobie około 40 tys. mieszkańców, a ścieżki rowerowe – z grubsza – łączą całe miasto. Mimo to uważam, że ktoś kto mógłby stać się rzecznikiem rowerzystów jest u nas bardzo potrzebny.

Po pierwsze – ile kilometrów rocznie przejeżdża rowerem przeciętny urzędnik? W najlepszym przypadku kilkaset. A są w mieście osoby, które nie dość, że pokonują ich kilka lub kilkanaście tysięcy, to jeszcze robią to wszędzie, gdzie tylko się znajdą. W innych miastach, czy nawet krajach, a więc mają porównanie do naszych realiów.

- Do powoływania oficerów rowerowych namawia Komisja Europejska, w ramach Zielonej Księgi w ramach tworzenia nowej kultury mobilności w mieście – mówił wczoraj radny Andrzej Szczodry. Otóż to. W kontekście ciągłej dyskusji o zatłoczonych ulicach, braku miejsc parkingowych i zanieczyszczenia powietrza, musimy szukać nowych rozwiązań komunikacyjnych. Tymczasem w Wydziale Inżyniera Miasta, jest tyle pracy, że trudno mi uwierzyć, żeby ktoś zajmował się tylko zagadnieniami ścieżek rowerowych. A problem z komunikacją alternatywną jak i miejscami parkingowymi w mieście istnieje, o czym chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Również problemów związanych z użytkownikami rowerów jest w mieście bardzo dużo. Wiedzą o tym nie tylko sami cykliści, ale też kierowcy samochodów oraz piesi.

Oficer rowerowy to często człowiek – instytucja. Ma swój własny budżet, z którego zleca np. remonty ścieżek rowerowych. U nas czasem jest z tym problem, o czym świadczą interpelacje radnych, po których dopiero następuje doraźna naprawa nawierzchni. Do oficera kierują pierwsze kroki ludzie, którzy chcą podzielić się swoimi uwagami na temat kłopotów komunikacyjnych. Później ewentualne rozwiązania rekomendowane są odpowiednim wydziałom. Dzięki temu zamiast garści pomysłów, miasto może otrzymać gotowy projekt. W tej chwili na terenie miasta działają przynajmniej trzy kluby rowerowe, codziennie ulice Świnoujścia przemierzają setki turystów na rowerach. Jeżeli dodamy do tego sezon letni, gdzie ilość osób przebywających jednocześnie na Wyspie wzrasta kilkukrotnie, okazuje się, że wcale nie jesteśmy takim małym miastem.

Kilka lat temu, MOPR powołał stanowisko tzw. streetwalkera, czyli osoby która przemierza miasto w poszukiwaniu osób bezdomnych, rozmawia z nimi, poznaje ich problemy, namawia do działań zmieniających ich życie – słowem, pomaga im – i to skutecznie. A przecież wcześniej pracownicy MOPR również zajmowali się tematem ludzi żyjących na ulicy. Zdaje sobie sprawę, że porównanie tych dwóch tematów jest dość karkołomne, ale daje obraz tego, że czasem jeden specjalista zdziała więcej niż armia urzędników ze stosem innych spraw na głowie.

Autor: Bartek Wutke/Social North
comments powered by Disqus