Wtorek, 7 maja 2024r.

Imieniny: Gizeli, Ludmily, Benedykta

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Miasto / Czterech rozpitków i jeden rozbitek z alkoholownika

Tragedii nie było

Czterech rozpitków i jeden rozbitek z alkoholownika

Foto: Robert Monkosa

Zatopić holownik, do tego w porcie, to nie lada wyzwanie. Tej rzadkiej sztuki dokonała, jak już wie cała Polska i pół Europy, wesoła i szczęśliwa (czytaj fartowna) załoga alkoholownika „Kuguar”.

O naszym mieście piszą ostatnio media w całym kraju. Niestety niezbyt pochlebnie. Klub piłkarski posądzony o ustawianie meczów, alkoholownik tonie tuż pod oknami Kapitanatu Portu. Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że to zrozpaczeni kibice Floty próbują odwrócić uwagę od afery piłkarskiej ale nie, okazało się, że na pokładzie „Kuguara” przebywali raczej kibice Pogoni Szczecin. Alkoholownik należał do tamtejszego Zakładu Usług Żeglugowych.

Do tego przykrego i kosztownego incydentu doszło w miniony poniedziałek, po godzinie 22.30. Kilka minut później o zdarzeniu poinformowana została świnoujska policja. Płynący ze Szczecina w kierunku wyjścia z portu alkoholownik wykonał zaskakujący manewr i zamiast wyminąć zmierzający w przeciwnym kierunku 96-metrowy statek rzeczno-morski „Transforza”, skręcił gwałtownie w lewo wprost pod dziób załadowanej papierem jednostki. W starciu z większym przeciwnikiem, niespełna 24-metrowy „Kuguar”, pomimo niezłej dzielności morskiej i mocy 800 KM, nie miał szans, i bardzo szybko zatonął. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że wszystkie znajdujące się na pokładzie osoby zdążyły na czas opuścić pokład tonącego alkoholownika. Celowo piszemy osoby, nie załoga, ponieważ oprócz jej czterech członków na „Kuguarze” przebywał pechowego wieczoru piąty ktoś - jak się później okazało jedyny zupełnie trzeźwy spośród pasażerów alokoholownika.

(kolejnym) Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, świadkiem katastrofy był szyper pilotówki „Pilot 63”, który natychmiast skierował swoją jednostkę w stronę przebywających w wodzie rozbitków. Na miejsce dotarł niespełna po trzech minutach, dlatego pierwsza z wyłowionych osób spędziła w lodowatej wodzie niecałą minutę, kolejne dwie ledwie dwie minuty. Chcielibyśmy napisać, że czwarta i piąta odpowiednio po cztery i pięć minut ale to nieprawda. Z podjęciem czwartej były pewne problemy z powodu silnego prądu wyjściowego, a piątego rozbitka, bardzo już osłabionego, wyciągnięto z kanału dopiero po dłuższej chwili. Mimo wychłodzenia szczęśliwie (znowu!) nikt nie odniósł żadnego uszczerbku na zdrowiu. Kiedy „Pilot 63” przybijał do nabrzeża, na uratowanych z „Kuguara” czekały już karetki pogotowia, które na wszelki wypadek zabrały wyziębionych rozbitków do szpitala. Wydarzenia na pokładzie alkoholownika musiały dziać się błyskawicznie ponieważ jak się okazało część wyłowionych osób nie była kompletnie ubrana. Okazało się również, że załoga nie była też kompletnie trzeźwa. W wydychanym powietrzu cały 4-osobowy crew „Kuguara” miał od 0,3 do 0,6 promila. Jak już wspomnieliśmy tylko piąta osoba, nie należąca do załogi, nie miała żadnych promili.

Tymczasem płynąca do Szczecina z ładunkiem papieru „Transforza” zacumowała na chwilę przy nabrzeżu Portowców gdzie statek poddany został wstępnym oględzinom, po czym wyruszył w dalszy rejs. Na miejsce przeznaczenia dotarł przed godz. 5.00 rano. Tego samego dnia w Szczecinie przeszedł dodatkowe inspekcje bezpieczeństwa. Pokonany w nierównej walce „Kuguar” osiadł na dno zaledwie 50 metrów od nabrzeża, świetnie go widać z Kapitanatu Portu - ponad powierzchnię wody wystaje czubek jego masztu. Od wtorku całe tłumy mieszkańców schodzą się nad kanał żeby zrobić sobie zdjęcie z czubkiem w tle... Co bardzo ważne, żegluga po głównym torze wodnym odbywa się bez przeszkód, jedynie w rejonie zatonięcia alkoholownika ruch jest wahadłowy.

Kolejne dni przyniosły dalsze wieści na temat skutków katastrofy. Przede wszystkim potwierdziły się wcześniejsze obawy i z wraku zaczęło wyciekać paliwo. Na miejscu zdarzenia operował specjalistyczny statek służby SAR - „Czesław II” przystosowany do usuwania zanieczyszczeń z powierzchni wody. W środę wokół zatopionego „Kuguara” rozstawiono specjalne zapory powstrzymujące wyciekający olej.

Sprawą wypadku zajęło się kilka instytucji: Urząd Morski w Szczecinie, Państwowa Komisja Badań Wypadków Morskich oraz Izba Morska. A także świnoujska policja. I w tym momencie niebywałe szczęście opuściło załogę „Kuguara”. Już kilkadziesiąt godzin po feralnych wydarzeniach 37-letniemu mężczyźnie, który sterował alkoholownikiem postawiono zarzut „kierowania pod wpływem alkoholu pojazdu mechanicznego w ruchu wodnym”. Mężczyzna przyznał się do winy, grożą mu podobno nawet dwa lata pozbawienia wolności. Pozostali członkowie załogi występują na razie w roli świadków. Policja gromadzi materiał dowodowy w tej sprawie i kiedy zostanie on przekazany do prokuratury mogą być postawione kolejne zarzuty. Nie wiadomo jeszcze jakie konsekwencje dyscyplinarne i finansowe wyciągnie wobec swoich pracowników Zakład Usług Żeglugowych. Niedługo dowiemy się także co postanowi w ich sprawie Izba Morska. Pojawiły się nawet głosy, że załoga może zostać obciążona kosztami ubezpieczenia zatopionej jednostki oraz jej wydobycia.

Trwają również spekulacje kiedy i w jaki sposób podniesiony zostanie wrak alkoholownika. Według ostatnich wieści armator (ZUŻ) zobowiązał się wydobyć „Kuguara” z kanału, a w stronę Świnoujścia zmierza już z Kopenhagi dźwig pływający o odpowienio dużym udźwigu. Do czasu usunięcia przeszkody Urząd Morski w Szczecinie oznaczył miejsce położenia wraku żółto-niebieską boją, aby żegluga w tym miejscu była bezpieczna.

O dalszych losach załogi i piątego, obcego pasażera „Kuguara” poinformujemy wkrótce.

Autor: /v/
comments powered by Disqus