Czwartek, 2 maja 2024r.

Imieniny: Zygmunta, Atanazego, Anatola

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Miasto / Na pierwszej linii frontu

Służba zdrowia

Na pierwszej linii frontu

Foto: scie24

Pijani i bezdomni obok turystów, marynarzy i zwykłych pacjentów – na izbę przyjęć świnoujskiego szpitala trafiają wszyscy potrzebujący. Izba to pierwsza linia frontu, centralny punkt szpitala, w którym trzy dyżurujące kobiety próbują pogodzić regulamin i możliwości z prośbami, a niekiedy nawet żądaniami pacjentów. Izba nie odpoczywa, na izbie pracuje się w trybie ciągłym.

Z perspektywy pacjenta izba to miejsce bardzo frustrujące. Pod jej drzwiami można czekać czasem kilka godzin. Nawet po zwykłą receptę. Nic dziwnego, że oczekiwaniu towarzyszy zniecierpliwienie, pojawiają się nerwy. Chory cierpi, chory wymaga pomocy natychmiastowej, chory może się wyładować jedynie na pielęgniarkach. Ale chory nie ma pojęcia, że co prawda w izbie przyjęć zatrudnionych jest 10 pielęgniarek, jednak na każdej zmianie dyżurują tylko dwie siostry oraz pielęgniarka oddziałowa, która koordynuje działania izby. Chory nie wie, że oddział nie ma swojego lekarza i każdorazowo po zgłoszeniu się chorego lekarz wzywany jest telefonicznie. A to, kiedy będzie mógł udzielić porady pacjentowi z izby zależy od jego aktualnych obowiązków w pracy na wyższych piętrach szpitala...

Pielęgniarka dyżurująca na izbie dwoi się i troi. Stara się udzielać pomocy na bieżąco, jednak mimo dobrych chęci musi pamiętać o ograniczeniach. A jest ich sporo. Na przykład to, że wszystkie czynności opierają się na zleceniu lekarskim. Nawet zwyczajny zastrzyk przeciwbólowy może być wykonany dopiero po konsultacji z lekarzem. A do lekarza, jeśli już znalazł czas dla pacjentów izby, przyjmowani są wszyscy chorzy, ale pierwszeństwo mają pacjenci przywiezieni przez karetkę. O tym, że właśnie przyjechał ambulans nie wiedzą rzecz jasna osoby oczekujące na konsultację. Kolejka rośnie, czas oczekiwania wydłuża się. Wśród chorych i potrzebujących czekają też osoby, które przyszły jedynie po receptę. Jeśli nie dostały się tego dnia do swojego lekarza rodzinnego, zmuszone są skorzystać z pomocy lekarza szpitalnego. Wszyscy muszą uzbroić się w cierpliwość, niektórym jej nie starcza, atmosfera gęstnieje i robi się nerwowa. Tym bardziej gdy wśród oczekujących znajdują się osoby bezdomne. Jeżeli taki pacjent nie potrafi dostosować się do wymagań instytucji zajmujących się pomocą bezdomnym, trafia właśnie do szpitalnej izby przyjąć. Praca z takimi ludźmi nigdy nie jest łatwa. Wymaga od pielęgniarek sporo zaangażowania i poświęcenia. I bardzo często idzie na marne. Pacjent po kilkugodzinnym pobycie na izbie, umyty, odrobaczony, ubrany w czystą odzież wraca do swojego środowiska, by za kilka dni znowu trafić na izbę. Brudny, czasem zawszony i w tych samych, niepranych ubraniach. I czeka z innymi pacjentami... Na przykład z pijanymi.

W Świnoujściu nie ma izby wytrzeźwień, dlatego osoby dowiezione „pod wpływem” także trafiają do szpitala. Taki gość to nie tylko utrapienie dla personelu, ale przede wszystkim dla współpacjentów. Zazwyczaj jest głośny, wulgarny, bywa że agresywny. Trudno nawiązać z nim sensowny kontakt. Zespoły ratownictwa medycznego często przywożą pijanych, chociaż tak naprawdę niewielu z nich potrzebuje pomocy medycznej. Nie są w stanie na własnych nogach opuścić szpitala, dlatego blokują łóżka, skupiają na sobie uwagę personelu kosztem pacjentów, którzy rzeczywiście wymagają pomocy. Acha, na izbie są tylko cztery łóżka...

I kiedy już wyobrazimy sobie trzy pielęgniarki uwijające się wśród sfrustrowanych pacjentów z receptą, doglądające pijanych, myjące bezdomnych, z trudem znajdujące czas dla prawdziwie potrzebujących. Kiedy zauważymy, że mimo wszystko uśmiechają się do chorych, często z bezradności gdy zajęty lekarz nie odbiera telefonu bo nie ma czasu dla pacjentów z izby przyjęć. Wtedy... Wtedy nadchodzi sezon letni i w naszym wyobrażeniu izby przyjęć musimy zrobić miejsce dla turystów, pracowników gazoportu i marynarzy. Wówczas liczba oczekujących w kolejce zwielokrotnia się, karetka przyjeżdża znacznie częściej, a atmosfera robi się jeszcze bardziej nerwowa. Tylko personelu nie przybywa.

Ps. O ciężkiej pracy pielęgniarek z izby przyjęć opowiedziała podczas spotkania w Urzędzie Miasta szefowa świnoujskiego odziału pomocy doraźnej Aurelia Wojtkowska. Materiał oparliśmy na tej relacji.

Pacjent po kilkugodzinnym pobycie na izbie, umyty, odrobaczony, ubrany w czystą odzież wraca do swojego środowiska, by za kilka dni znowu trafic na izbę. Brudny, czasem zawszony i w tych samych, niepranych ubraniach. I czeka z innymi pacjentami...

Na przykład z pijanymi.
Autor: scie24
comments powered by Disqus