Poniedziałek, 30 czerwca 2025r.

Imieniny: Emilii, Lucyny

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Miasto / MAKI - czy sam smak wystarczy?

Świnoujski szlak kulinarny

MAKI - czy sam smak wystarczy?

Foto: mp

Maki odwiedziliśmy pierwszy raz w listopadzie. Całe miasto wówczas się cieszyło, że właściciele restauracji Pane&Vino z promenady, która serwowała pyszne włoskie makarony, zdecydowali się kontynuować swoją działalność przy ulicy Monte Cassino. Wróciliśmy tam też i my. I niestety… to nie będzie wyłącznie pozytywny tekst.

Nieraz piszę o tym, jak ważna jest gościnność. Jeśli pysznemu jedzeniu nie towarzyszy miła atmosfera i poczucie, że jest się gościem danego miejsca, to nawet pyszny smak nie sprawi, że będzie się chciało tam wracać. Tak było i w tym przypadku. Małe niesnaski zaczęły się od samego początku, gdy w Makach pojawiliśmy się grupą czteroosobową. Były wolne dwa stoliki, ale nie były one obok siebie. Powiedziałam wówczas właścicielce, ze chcielibyśmy usiąść razem we czwórkę. Usłyszałam, że „trzeba czekać” i tyle. Wystarczyło coś zaproponować (były dwa wolne stoliki, wystarczyło poprosić jedną osobę, żeby się przesunęła), powiedzieć, że na czas oczekiwania zostaniemy poczęstowani jakąś przekąską. Byłoby po prostu milej. Zostajemy w środku, bo wiemy jak pyszne makarony serwuje właściciel.

Druga nieprzyjemna sytuacja ma miejsce, gdy przychodzi moment zamówienia. Pytamy, czy w makaronie z sosem ze świeżych muli są też mule. Zamiast podać jednoznaczną odpowiedź, że tak, to właścicielka odpowiedziała nam, że nie wie jak powinno być inaczej sformułowane to danie w karcie. To nie było miłe, bo to nie gość jest tym, który powinien takie rzeczy wiedzieć. Gość po prostu chce dobrze zjeść w miłej atmosferze. Tego drugiego zdecydowanie zabrakło. Decydujemy się w końcu zamówić makarony: czarne spaghetti z curry i krewetkami, spaghetti z mulami, farfalle w sosie z mascarpone oraz rigatoni z cukinią i boczkiem w sosie ze słodkiej śmietanki. Z chwilą, gdy dania pojawiły się na stole, całe poprzednie nieprzyjemne wrażenie gdzieś zniknęło…

Powiem wprost – pasty były po prostu przepyszne! Makaron idealnie ugotowany, sprężysty, połączony z sosem. Dodatków było bardzo dużo w każdym talerzu, a i porcje były naprawdę konkretne i sycące. Radość dla podniebienia! Jedyną wadą były krewetki w skorupkach – lepiej, gdyby były od razu obrane, ponieważ byłoby to praktyczniejsze. Jeśli chodzi o ceny tych przyjemności, to niestety, ale muszę stwierdzić, że w Makach jest dość drogo. Za porcję makaronu w zależności od rodzaju dodatków zapłacimy od 20 zł do 32 zł. Dość drogie są też porcje foccaci, które możemy zjeść na miejscu lub też wziąć na wynos – kawałek z dodatkami kosztuje 8 zł i spełnia funkcję bardziej przekąski, aniżeli porcji, którą można nasycić lekki głód. Nie zmienia to oczywiście faktu, że są przepyszne. W Makach napijemy się też kawy albo zjemy jakiś włoski deser. Dużym problemem jest to, ze nie da się tam płacić kartą. Dowiadujemy się o tym dopiero w momencie, gdy przychodzi do płatności, nie ma takiej informacji wcześniej.

Zdecydowanym plusem miejsca jest wnętrze – jasne, nowoczesne, klasyczne i czyste. Jest to miejsce, w którym chce się usiąść i zostać. Byłoby naprawdę genialnie, nawet pomijając ceny, gdyby obsługa była bardziej przyjaźnie nastawiona do gości. Wystarczy czasem ciepłe słowo. Uśmiechu nie brakowało, ale szczerej życzliwości – owszem. W Makach jest przepysznie, ale żeby tam wrócić, powinno być trochę milej.

Autor: mp
comments powered by Disqus