Świnoujski szlak kulinarny
Pizzeria Al Mare - o tym, jak może być miło

Foto: mp
Jest ochota, jest smak i potrzeba. Postanowione – na obiad idziemy na pizzę. Słyszałam, ze od niedawna przy ulicy Piłsudskiego jest nowa pizzeria, Al Mare. Zdjęcia pizzy na profilu na Facebooku wyglądały zachęcająco i tylko jeszcze bardziej wzbudzały apetyt…
Pora obiadowa, dobra pogoda, więc na ulicach w mieście raczej pusto. Podobnie jest w Pizzerii Al Mare – oprócz nas w środku zajęty jest jeszcze jeden stolik. Wnętrze wygląda bardzo przyjemnie, widać, że miejsce jest nowe. Są elementy nawiązujące do nadmorskiej lokalizacji, a sam wystrój jest jasny i przytulny.
Po chwili przy nas pojawia się kelnerka i niestety – dowiadujemy się, ze nie można płacić kartą. Domyślacie się, że jeśli człowiek jest głodny, to raczej nie chce jeszcze wydłużać czasu oczekiwania i najpierw maszerować do bankomatu, żeby zdobyć drogocenne papierki. Ale cóż! Pachniało tam na tyle dobrze, że poszliśmy do bankomatu i po chwili wróciliśmy. Warto było!
Zamawiamy dwie duże (28 cm) pizze – capriciose z pieczarkami, szynką, cebula i boczkiem oraz 4 stagioni (możliwość kompozycji własnej pizzy z 4 dowolnymi składnikami) z dodatkiem kukurydzy, szynki, salami oraz pieczarek. Cena to 20 złotych za jedną. Jest to cena naprawdę przystępna, zwłaszcza, że na pizzach znajduje się mozzarela, a nie coś seropodobnego. Do tego dobieramy jeszcze sos czosnkowy.
Siedzimy i przy okazji możemy obserwować pracę kucharza, ponieważ pomiędzy kuchnią a salą jest szeroka wnęka z ladą, przez którą wydawana jest pizza. Okazało się że kucharz jest właścicielem i to między innymi on swoja obecnością sprawiał, że atmosfera w lokalu była bardzo miła. Ale o tym za chwilę.
Nie czekamy długo, maksymalnie 15 minut, kiedy na naszym stole pojawiają się dwie aromatyczne pizze. Smak jest naprawdę bardzo dobry – zarówno dodatków, jak i ciasta. Te nie jest ani cienkie, ani puszyste – jest po prostu czymś pomiędzy tymi dwoma opcjami, jednak bliżej mu do cienkiego. Składniki są świeże, na pizzy rzeczywiście jest mozzarella, a dodatków nie brakuje. Naprawdę jedyna rzecz, do której mogłabym mieć jakieś uwagi, to sposób podania boczku na pizzy. Był w kostce, a nie w plasterkach. Wiem też, że to zazwyczaj przeszkadza tylko mi i jak się potem dowiedzieliśmy – było to jednorazowe. Kucharz normalnie podaje boczek w plasterkach.
A propos kucharza – właściciela. To właśnie dzięki niemu było tam tak miło, ponieważ autentycznie dbał o swoich gości. Pytał, czy czegoś nie potrzebujemy, a po skończonym jedzeniu spytał, czy smakowało. – Tak, było bardzo smacznie – odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą. – Ale ja się pytam tak naprawdę, czy może coś trzeba by poprawić – próbował jeszcze dociec. I to się chwali! Pozytywny stosunek do gościa, uśmiech oraz chęć podawania naprawdę smacznego jedzenia – jak dobrze, że są jeszcze tacy właściciele. Co więcej, zostaliśmy dodatkowo poczęstowani tiramisu przygotowanym przez jego żonę (które notabene było pyszne). Po prostu, nieodpłatnie w ramach gościnności i sprawdzania nowych potencjalnych pozycji w menu.
Cieszę się, że tam trafiliśmy. Było smacznie, bardzo miło, a w dodatku za wszystko nie zapłaciliśmy fortuny. Miejsce warte powrotu.
DOŁĄCZ DO NAS: