Czwartek, 2 maja 2024r.

Imieniny: Zygmunta, Atanazego, Anatola

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Miasto / O Cafe Sonata gorzkich słów parę

Świnoujski szlak kulinarny

O Cafe Sonata gorzkich słów parę

Foto: mp

To miał być pozytywny tekst. Miało być sentymentalnie, miało być o kultowym miejscu w Świnoujściu. Zamiast tego będzie trochę gorzko i z rozczarowaniem. Inaczej nie da się podsumować naszej wizyty w Cafe Sonata.

Szliśmy tam z naprawdę pozytywnym i pełnym ciekawości nastawieniem. Tak jest zawsze, jak odwiedzam nowe miejsca. Najchętniej chciałabym poznać ich historię, inspirację właścicieli oraz znaleźć „sekretny składnik”, który wyróżnia dane miejsce na tle innych. Wiem, że Cafe Sonata jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych kawiarni w Świnoujściu – swojego czasu była liderką na rynku, jednym z niewielu miejsc, do których można było wejść i napić się dobrej kawy i zjeść ciasta własnego wypieku. Co więcej – za tym miejscem stoi historia i postać pisarza Theodora Fontane. Jego dom znajdował się w miejscu, gdzie potem wybudowano galeriowiec z kawiarnią. Poza tym lokal znajduje się w samym sercu miasta, z pięknym widokiem na Plac Wolności. Niestety, te czynniki to za mało, aby być miejscem godnym polecenia.

Wizualnie miejsce zapowiadało się dobrze – miły ogródek, przestronne wnętrze urządzone w klasycznym, dość eleganckim stylu. W oczy rzuca się przede wszystkim szeroka lada zastawiona słodkościami oraz bogaty bar. Do kawiarni trafiamy akurat w momencie, gdy odbywa się jakieś spotkanie po latach osób, które najprawdopodobniej chodziły do jednej klasy. Jakoś przeciskamy się do baru pomiędzy zsuniętymi stołami, zapoznajemy się z menu (normalne, przystępne ceny) i… czekamy na uwagę ze strony pani zza lady. Mija chwila zanim padnie „słucham?”. Do tego momentu było dobrze.

Potem nasz pobyt zamienia się w jedno wielkie „nie”. Najpierw zamawiamy apetycznie wyglądający sernik na zimno z truskawkami, a następnie kawy. Pytam, czy są jakieś specjalności lokalu albo napoje nawiązujące do Teodora Fontane. Słyszę: „Nie”. Ze względu na przypadłości zdrowotne najpierw muszę się upewnić, czy jest szansa na mleko bez laktozy. „Czy mają panie mleko bez laktozy? Albo sojowe?” - pytam. Pada odpowiedź: „Nie”, zamawiam w takim razie zwykłe cappuccino. W tej chwili w większości kawiarni nie ma już problemu, aby móc wybrać rodzaj mleka. Pada z naszej strony trzecie pytanie: „Czy można prosić o latte na zimno? Nie widzimy w menu”. Pada po raz kolejny: „Nie”. Cóż, skoro nie, to nie. Zajmujemy miejsce w ogródku.

Po chwili pani przynosi nasze zamówienie do stolika. Mamy cappuccino, waniliową latte oraz sernik. Zaczynamy serię rozczarowań, z której w miarę obronną ręką wyszło cappuccino. Kawa była smaczna, ale mleko nie było kremowe lecz napowietrzone i bardziej „zbąbelkowane". Sernik zamiast bycia kremowym lekkim ciastem, był słodką zbitą masą z galaretką. Zdecydowanie nie to. I – najgorsza waniliowa latte. Niestety – ze względu na temperaturę mleka, nie dało rady jej wypić. Parzyła w język, mleko było przegrzane i całkowicie zabijało to smak kawy i jakąkolwiek chęć dalszego picia. Zostawiliśmy całą, praktycznie w stanie nienaruszonym. Nie najlepszym pomysłem było również wsadzenie przez obsługę słomki do szklanki z gorącym napojem. Wybór picia przez słomkę zostawia się klientowi, nie narażając go na poparzenie.

Mogło być inaczej. Owszem, obsługa była uprzejma, ale kompletnie nie nastawiona na potrzeby gości. Wystarczyło, że pani podeszłaby i spytała, czy wszystko w porządku. Wystarczyłby zachęcający uśmiech, ciepłe powitanie, próba w jakiś sposób dogodzenia, może z perspektywy obsługi, „wybrednym gościom”. „Nie” ze strony obsługi ucięło temat. Tym samym ucięło naszą chęć powrotu do Cafe Sonata.

Autor: mp
comments powered by Disqus