Bałtyk
Samotnie na tratwie ze śmieci
Foto: Straż Graniczna
24-latek ze Szczecina wypłynął trzy dni temu na własnoręcznie zbudowanej tratwie. Za materiał posłużyły mu drewniane palety i puste butelki po wodzie, a za żagiel plastikowa płachta. Cel podróży nieznany, powód – problemy osobiste. Współczesnego Thora Heyerdalha wyłowiła Straż Graniczna.
Od poniedziałku załogi kutrów rybackich informowały Straż Graniczną, że po Bałtyku pływa dziwaczna jednostka z jeszcze dziwaczniejszym pasażerem. Żeglarz – rozbitek odmawia jednak pomocy i płynie dalej. SG wszczęła poszukiwania.
- Pomorski Dywizjon Straży Granicznej w stan alarmu postawił swoje służby. Tratwy szukały jednostki pływające, a z powietrza wypatrywali go na Bałtyku piloci samolotu M-20 Mewa. Złe warunki pogodowe utrudniały widzialność – informuje Tadeusz Gruchalla, p.o rzecznika prasowego Komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Dopiero wczoraj wieczorem na szczecinianina natrafiła załoga SG-214. Jego tratwa już się rozpadała, więc podjęto decyzję o podjęciu go na pokład.
- „Żeglarz” niechętnie rozmawiał, sprawiał wrażenie osoby odwodnionej i wycieńczonej wielogodzinnym pływaniem. Przybyły na miejsce lekarz pogotowia stwierdził, że samotnik nie wymaga hospitalizowania. W rozmowie z funkcjonariuszami Straży Granicznej powiedział, że jego sytuacja rodzinna zdeterminowała go do podjęcia decyzji o samotnym rejsie donikąd – poinformowała Straż Graniczna.
DOŁĄCZ DO NAS: