Co nas zżera w wakacje
Zabójczy barszcz, nienażarta bakteria i obcinacze jąder
Foto: Bartek Wutke
Sezon letni dopiero się rozpoczął, a media ogólnopolskie, te niepoważne i te nieco poważniejsze, co rusz ostrzegają przed kolejnym śmiertelnym zagrożeniem.
Zaledwie dwa lata temu krajowe brukowce i portale bardziej rozrywkowe niż informacyjne biły na alarm z powodu amazońskiej ryby pacu, która pojawiła się ponoć w wodach Bałtyku u wybrzeży Danii. Ryba ta, podobno bliska kuzynka piranii, nazwana została przez „dziennikarzy” m.in. Super Expressu i Faktu obcinaczką (lub pożeraczką) jąder. Przydomek taki otrzymała z powodu słabości do męskich genitaliów, przypominających tej małej, zębatej bestii jej ulubiony przysmak - tropikalne orzeszki... Rok temu krwiożerczą rybkę zauważono rzekomo w Obwodzie Kaliningradzkim, czyli tuż u granic naszego kraju. Idąc za ciosem, w tym sezonie wypadałoby postraszyć obcinaczką jąder turystów wypoczywających na polskim wybrzeżu, jednak SE niespodziewania ulokował ją w USA, a dokładnie w New Jersey. Wydawałoby się zatem, że w czasach gdy afrykańskie kurorty tracą na atrakcyjności, przynajmniej na naszym wybrzeżu możemy czuć się bezpiecznie. Jak się jednak okazuje, to tylko złudne nadzieje.
Najpierw jak grom z jasnego nieba spadła na nas informacja, że w polskich wodach Bałtyku pojawiła się mięsożerna bakteria vibrio vulnificus. Zazwyczaj występuje ona w ciepłych akwenach południowych, ale zmiany klimatyczne i ocieplenie Morza Bałtyckiego spowodowały pojawienie się bakterii także u nas. Według mediów wszelakich, dotychczas odnotowano sześć przypadków zakażenia tą bakterią w Niemczech, w tym dwa śmiertelne. Przypomniano przy okazji, że już w 2010 roku zmarł z powodu kontaktu z vibrio vulnificus jeden Polak (dla porównania, tylko w 2013 roku w morzu utonęło 41 osób). Bakteria dostaje się do organizmu przez rany oraz zadrapania i najczęściej jej ofiarą padają osoby z osłabionym układem odpornościowym. Co ciekawe, o mięsożernej bakterii nic nie słyszano jak na razie w nadmorskich sanepidach. Ale strach wśród potencjalnych wczasowiczów został zasiany. SE zapytałby na pierwszej stronie „Czy to spisek tatrzańskich górali walczących o krajowego turystę?”
Kilka dni po vibrio vulnificus nasz kraj zaatakował barszcz Sosnowskiego. To gość nieco mniej egzotyczny, który podobnie jak inne zarazy przybył do nas z terenów byłego ZSRR i upodobał sobie pola, głównie dawne PGR-y. Nie wiadomo dlaczego pojawił się na łąkach i w newsach właśnie teraz, zupełnie jakby wcześniej go nie było. Jak ostrzegają botanicy, roślina zachwyca i kusi wyglądem, ale jest bardzo niebezpieczna. Podczas upałów wydziela soki, które wywołują poważne oparzenia i mogą doprowadzić nawet do śmierci. W całym kraju powiało grozą. A przecież zabójcza flora to w naszym mieście żadna nowina. Nie dalej jak w zeszłym roku media ogólnopolskie straszyły śmiercionośnym rącznikiem pospolitym, którego kilkanaście krzewów posadzono na klombach w Świnoujściu. Owoce rącznika zawierają rycynę, jedną z najsilniejszych znanych nam trucizn. Po akcji medialnej, na zlecenie władz miasta zjadliwe owoce są profilaktycznie wybierane spomiędzy kolczastych pędów i niszczone.
Czy powyższe zagrożenia lekceważymy? Skądże znowu. Jak wiadomo lepiej dmuchać na zimne, jednak wskazane jest również ostrożne podejście do podobnych informacji. Warto pamiętać, że media żyją i żywią się takimi sensacjami niczym pacu... orzeszkami. Zwłaszcza brukowce i różnorakie portale internetowe produkujące codzienne newsy na tony. Jeśli wszystkie traktować będziemy śmiertelnie poważnie, pierwsze co nas zeżre podczas wakacji to nie egzotyczne bakterie ale stres. Zalecamy więc zdrowy rozsądek, używanie środków zapobiegawczych i stosowanie się do wytycznych odpowiednich służb. Uważajmy także na dziwne objawy występujące po wyjściu z morza, lasu lub parku. Nie tylko ze względu na vibrio i barszcz ale przede wszystkim z powodu pojawiających się od czasu do czasu na naszym wybrzeżu zakwitów sinic, którym towarzyszą groźne cyjanobakterie (kąpieliska są wtedy zazwyczaj zamykane) czy kleszczy zarażających niebezpieczną boreliozą (w zachodniopomorskim ich populacja jest niestety wysoka). Oraz na całą resztę zagrożeń począwszy od poparzeń skóry na słońcu, szok termiczny przy wejściu do morza, podwodne prądy zwrotne przy brzegu, dziki żerujące na ulicach naszego miasta itp.
Tymczasem życzymy udanych i bezpiecznych wakacji, podczas których nie powinniście tracić czujności. W końcu nie wiadomo co nas jeszcze czeka w tym roku, sezon ogórkowy dopiero się rozkręca.
DOŁĄCZ DO NAS: