Środa, 12 marca 2025r.

Imieniny: Grzegorza, Justyna, Alojzego

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Sport / Nie uciekłem z Polski. Z Krzysztofem Czemarmazowiczem rozmawia Waldemar Mroczek

Wywiad

Nie uciekłem z Polski. Z Krzysztofem Czemarmazowiczem rozmawia Waldemar Mroczek

Foto: Archiwum Krzysztofa Czemarmazowicza

Skorzystaliśmy z okazji przeprowadzenia rozmowy oraz spisania wspomnień Krzysztofa Czemarmazowicza. To jeden z najbardziej znanych szczecińskich sędziów piłkarskich w historii, klasy międzynarodowej. Jednocześnie postać barwna, o której swego czasu było głośno w ogólnopolskich mediach, głównie z powodu rzekomej ucieczki do Republiki Federalnej Niemiec. W tekście wyjaśnia on tę sprawę, jak też wspomina Flotę oraz w szczególności Leszka Zakrzewskiego. Zapraszamy do lektury.

O sobie

Witam wszystkich piłkarzy i sympatyków Floty Świnoujście! Nazywam się Longin Krzysztof Czemarmazowicz, lat 78, jestem piłkarskim sędzią w stanie spoczynku. Moja przygoda z gwizdkiem rozpoczęła się w roku 1966. W roku 1986 uznany zostałem Sędzią Roku, zdobywałem też Kryształową Piłkę oraz Kryształowy Gwizdek - szczebel centralny. W naszym okręgu gwizdałem na wszystkich boiskach. Karierę sędziowską zakończyłem stosunkowo wcześnie z powodu kontuzji lewego stawu kolanowego. Operacja w klinice w Szczecinie (bez zdjęcia przed i po) to była katastrofa, ale pomógł mi kolega i miałem poprawkę w Wiedniu. Pomimo tego staw był obolały i spuchnięty, biegałem już słabo. Podjąłem więc pracę na budowie w Wiedniu. Po 8 latach wróciłem do Polski i obecnie mieszkam na wsi w województwie lubuskim. Niektórzy (w tym PRL-owskie media) uznały mój wyjazd za ucieczkę z kraju, ale ja po prostu pojechałem się leczyć, choć nie ukrywam, że za tamtym „jedynie słusznym” obowiązującym wtedy w Polsce ustrojem nie przepadałem. Mieliśmy w domu supernowoczesny na tamte czasy szwedzki radioodbiornik Aga. Był odporny na zagłuszanie, więc często spotykaliśmy się u nas z kolegami, czasem nawet po 10 osób w pokoju, żeby wspólnie posłuchać Wolnej Europy i Głosu Ameryki. Ale, jak powiedziałem wcześniej, z Polski wyjechałem z innego powodu.

O Flocie

Oczywiście sędziowałem również mecze Floty – zarówno domowe jak i wyjazdowe. Pamiętam, że w roku 1970 klub sprowadził znakomitego trenera Alojzego Sitko oraz takich piłkarzy jak Roman Pełszyk, Bruno Tusiński, Edward Koladyński, Jerzy Gała, Henryk Kononowicz, Paweł Mikuliszyn. Już wtedy myślano o grze w klasie międzywojewódzkiej (późniejsza III liga). Wcześniej też byli wspaniali piłkarze: Stanisław Zych, Jerzy Gozdur, bracia Zbigniew i Stefan Mirosławowie, Leszek i Zbigniew Barczykowie, Henryk Polarczyk, czy Jerzy Frankowski zwany Kawusią. Gozdur swoją grą przypominał Mariana Kielca z Pogoni Szczecin. Miał propozycje od Pogoni, ale nie pojechał na testy. W tym czasie super stoperem i wykonującym rzuty wolne był wspomniany „Kawusia”. Nosił buty o rozmiarze nr 48, szyto mu je na zamówienie. Kiedy ustawiał piłkę przy rzucie wolnym przeciwnicy bali się stać w murze, a niekiedy bramkarz chował się za słupek bramki. Kapitanem drużyny był wspaniały Stasiu Zych.

Pamiętam mecz, który sędziowałem Flocie w Trzcińsku Zdroju o mistrzostwo klasy okręgowej, mimo dobrego składu przegrany przez Flotę 0-2. Zapamiętałem jak trener Sitko w szatni ustawiał swoich piłkarzy: Byliście na boisku lepsi, a przegraliście. Flota zawsze miała też wspaniałych działaczy: panowie Wiesław Janiszewski, Mieczysław Szymański, Marian Zawisza, Bronisław Zieliński, Stanisław Nowak, Zenon Ciach, Roman Barczyk, Leon Smażyk, Tadeusz Leszczyński, Edward Rozwałka. No i koniecznie trzeba też wspomnieć wspaniałego trenera juniorów - potem także pierwszego zespołu - Jana Słomę. Mam swoje lata, więc niestety pamięć już nie ta i wiele ludzi się poznało, więc przepraszam i proszę o wybaczenie wszystkich których zapomniałem wymienić.

O Leszku Zakrzewskim

Bardzo ciepło wspominam Leszka Zakrzewskiego. On zawsze stwarzał super warunki nowym piłkarzom, a po nieudanym meczu zawsze wszystkich pocieszał. Nic więc dziwnego, że przez długie lata był kierownikiem drużyny, a potem prezesem. Był obiektywny w stosunku do sędziów, pomimo że czasami nie gwizdali prawidłowo. Krytyka była jednak bardzo wyważona. Zawsze, kiedy bywałem w Świnoujściu, spotykałem się z nim, bo bardzo go szanowałem i lubiłem. Zawsze!

Pamiętam doskonale jak z Leszkiem Zakrzewskim rozmawialiśmy, choć wydawało się że były to tylko marzenia, aby kiedyś tu na tym boisku przy Matejki była I liga. I proszę bardzo - to się stało i trwało 7 lat. Brawo!

Źródło: mksflota.swinoujscie.pl/old

Autor: Waldemar Mroczek / MKS Flota Świnoujście
comments powered by Disqus