Niedziela, 5 maja 2024r.

Imieniny: Ireny, Waldemara

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Sport / Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy

Flota Świnoujście

Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy

Edward Rozwałka

Foto: Bartek Wutke/Social North

Kiedy dwa tygodnie temu na łamach portalu pojawił się mój tekst o przyczynach upadku Floty, z pełną premedytacją napisałem, że winni temu są wszyscy. Zarządy, media, kibice i władze Świnoujścia. Mimo ogromnej ilości pozytywnych komentarzy, które do mnie dotarły, nie ustrzegłem się kilku błędów i nieścisłości. Były prezes Floty, Edward Rozwałka, zaprosił mnie na rozmowę, żeby wyjaśnić kilka kwestii i opowiedzieć o pierwszoligowych początkach klubu.

- Jak wyglądały zmiany w klubie i jego finansowanie po spadku do III ligi w 2006 roku?

- Pojawił się Michał Leonowicz, który zwrócił uwagę, że sami wychowankowie i żołnierze nie wystarczą do osiągnięcia sportowego sukcesu. Doszło wtedy też to zmiany na stanowisku dyrektora. Porywczego Tadeusza Leszczyńskiego zastąpił Jarosław Dunajko. Zmianę praktycznie wymusił Leonowicz, który powiedział, że albo on, albo Leszczyński. Dzięki Leonowiczowi mogliśmy pierwszy raz zrobić lepsze obozy sportowe, czy ściągnąć dobrych zawodników. Kłopoty finansowe rozpoczęły się jeszcze w III lidze, bo pieniądze Leonowicza nie wystarczały. Przypomnę, że dotacja z miasta wynosiła wtedy 600 tys., które musiały wystarczyć na wszystkie drużyny. Kiedy awansowaliśmy do I ligi, na stadionie była wielka feta, wszyscy byli zadowoleni, tymczasem nadal nie mieliśmy pieniędzy, a koszty przekraczały 3 mln zł., chociaż oszczędzaliśmy na wszystkim. Mieliśmy w klubie pracowników na 3,5 etatu, gdy tymczasem inne kluby zatrudniały ok. 20 pracowników. Dopiero w 2009 roku otrzymaliśmy podwyższoną dotację do 760 tys. zł. oraz stypendia w wysokości 1,26 mln. Łącznie przez te lata otrzymaliśmy 14 mln złotych i to razem z funduszami promocyjnymi. Awans do I ligi spowodował ogromny wzrost kosztów. W latach 2009 – 2010 powstał dług, około 1 mln zł., który ciągnął się za nami do końca. Tymczasem co roku i tak musieliśmy znaleźć milion zł. Udawało się to dzięki sprzedaży zawodników, dzięki zaciąganiu kredytów przez członków zarządu i finansowaniu przez nich wielu wydatków. Bez tego Flota mogłaby już nie przystąpić do sezonu w 2011 roku.

- Dlaczego nie udało się znaleźć innego sponsora, żeby nie polegać wyłącznie na Mieście?

- Faktem jest, że nie potrafiliśmy znaleźć stałego sponsora, ale to jest w Świnoujściu bardzo trudne. Podejmowaliśmy wiele działań. Prowadziliśmy rozmowy z miejscowymi przedsiębiorcami i biznesmenami z innych miejscowości, wysyłaliśmy biuletyny informujące o klubie, zleciliśmy szukanie partnera do współpracy wyspecjalizowanej firmie. W tych staraniach pomagał nam też Prezydent Janusz Żmurkiewicz. Przez te lata przeżyłem wiele upokorzeń prosząc o pomoc.

- Dlaczego doszło do próby sprzedania ligowej licencji do Rzeszowa?

- Bezpośrednią przyczyną były nieudane negocjacje z panią Nancy Cao w sprawie wsparcia klubu. Jej propozycja w stosunku do żądań była nie do przyjęcia. Jako przykład niech posłuży żądanie wymiany trenera i wprowadzenia aż pięciu ich zawodników i przejęcia w całości decyzji w sprawach kadrowych, w zamian za równowartość około 100 tys. euro. Niestety ówczesna zastępca Prezydenta Joanna Agatowska, uznała że nie chcemy przyjąć takiej „doskonałej” propozycji z jakichś własnych pobudek. Od tego momentu wyraźnie straciliśmy poparcie radnych, w tym również ludzi zawsze stojących po stronie Floty, chociaż prosząc o dodatkową pomoc w kwocie 600 tys. zł szczegółowo wyjaśniliśmy, że jest to 1/3 niezbędnych potrzeb i wskazywaliśmy na realną możliwość znalezienia pozostałych 2/3. Faktem jest, że krótko po odrzuceniu przez Radę Miasta wniosku Prezydenta, dotarła do nas informacja o tym, że Rzeszów jest zainteresowany przejęciem naszego miejsca w lidze. Już wcześniej wydzieliliśmy zawodową sekcję i podejmując rozmowy myśleliśmy tylko o przeniesieniu I ligi. Skontaktowaliśmy się ze Stalą i zaczęliśmy przygotowywać dokumenty. Niestety zabrakło czasu na dopełnienie wszystkich formalności wymaganych przepisami związkowymi i z tego powodu PZPN nie zatwierdził naszej umowy. Sfinalizowanie umowy ze Stalą Rzeszów pozwoliłoby uregulować wszystkie zadłużenia i pozostałyby pieniądze na funkcjonowanie pozostałych drużyn. Zrobiliśmy wszystko co było w mocy, żeby nie dopuścić do upadku klubu. Zarząd zwołał Nadzwyczajne Walne Zebranie członków i sam podał się do dymisji, gdyż taki warunek dalszego finansowania klubu postawili radni. Nie ma więc podstaw aby działania tamtego zarządu określać słowem kompromitacja.

X
Autor: Bartek Wutke/Social North
comments powered by Disqus