Czwartek, 25 kwietnia 2024r.

Imieniny: Marka, Jarosława, Wasyla

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Rozmaitości / Dzień na manewrach, cz. II

Ćwiczenia Wargacz 2014

Dzień na manewrach, cz. II

Załadunek Rosomaków na pokład ORP Gniezno.

Foto: Bartek Wutke

Właśnie zakończyły się największe w tym roku ćwiczenia 8 Flotylli Obrony Wybrzeża Wargacz 2014. Przez 5 dni kilkanaście jednostek i setki marynarzy wykonywali szereg zadań – od stawiania pól minowych, przez strzelania artyleryjskie po przyjmowanie desantu Rosomaków. Dzięki uprzejmości dowództwa 8 FOW. Mogliśmy zobaczyć przebieg ćwiczeń oczyma marynarzy.

Krótko po 6 rano przesiadamy się z gościnnego ORP Drużno na znacznie większy ORP Gniezno. Od jakiegoś czasu Marynarka Wojenna nie stosuje metody „burta w burtę”. Wszystko odbywa się przy pomocy pontonowych motorówek. Zejście po drabince na małą jak łupinka łódkę dostarcza niezapomnianych wrażeń. Cieszymy się, że morze jest dziś wyjątkowo spokojne. Kilkaset metrów dzielące nas od jednostki pokonujemy w kilka minut. Kolejna drabinka, tym razem sznurowa i z rozchybotanej motorówki trafiamy na okręt transportowo-minowy.

ORP Gniezno zwodowano i podniesiono na nim banderę na początku 1990 roku. Okręty typu Lublin przeznaczone są do transportu (jednorazowo np. 9 czołgów pływających i 135 żołnierzy z pełnym wyposażeniem) i stawiania min. Uzbrojenie to cztery dwulufowe armaty. Oprócz tego okręty wyposażone są w ładunki wydłużone długie. Tzw ŁWD to przypominające wyglądem trumny, wypełnione toną plastiku. Służą do czyszczenia tory wodnego z wszelkich przeszkód. Załogę stanowi 51 osób.

Zaraz po wejściu na pokład meldujemy się dowódcy jednostki kmdr. ppor. Sylwestrowi Borkowskiemu. Główne stanowisko dowodzenia na transportowcu bardziej przypomina mostek na promie pasażerskim niż okręt wojenny. Przestronne wnętrze może pomieścić kilkanaście osób. Dodatkowo jednostka przeszła niedawno remont i wszystkie urządzenia sterowe robią wrażenie. Od razu niespodzianka – jednym z większych okrętów na stanie Marynarki steruje kobieta. Jak widać tu parytety nie są potrzebne. Okręt płynie właśnie na poligon w Dziwnowie. Tam będzie wykonywał kolejne zadanie.

- Wydawanie śniadań dla prawej burty – zaskrzeczały głośniki. Do miejsca docelowego został jeszcze kawałek drogi, więc na śniadanie idziemy i my. Jak wygląda posiłek na okręcie? Normalnie, jak to na stołówce. W mesie jest już kilku marynarzy. W kuchni czekają już talerze z zestawem: kilka plastrów szynki, pokrojony pomidor, ugotowane jajko, ser w „tubce”, dżem i masło. Do tego ze sporego garnka trzeba sobie wyłowić ugotowaną kiełbasę i śniadanie prawie gotowe. Do popicia posiłku słodka herbata nalewana chochlą. Pochłaniamy zawartość talerzy. W międzyczasie kolejny komunikat – Wydawanie śniadań dla lewej burty! - Marynarze płynnie pojawiają się w mesie lub udają się na swoje stanowiska.

Tymczasem dopływamy na poligon. Przy brzegu czeka już ruchomy most pontonowy, tzw wstęga. To dziwaczne urządzenie jest napędzane dwoma motorówkami, a przy manewrach dodatkowo pomaga jeszcze jedna. Na pokładzie dwa rosomaki wraz z obsługą służby inżynieryjnej. ORP Gniezno podpływa na odległość 100 metrów od brzegu i opuszcza trapy. W tym czasie wstęga manewruje w naszym kierunku. Nie jest to proste, bo dość długa i giętka konstrukcja (stąd potoczna nazwa) co chwilę próbuje zmienić swój kurs. Po raz kolejny wychodzi świetne wyszkolenie marynarzy – połączenie z trapem okrętu udaje się za pierwszym razem. Szybkie zabezpieczenie przed przemieszczeniem się jednostek i rosomaki ruszają na pokład okrętu. Przy okazji znowu doświadczamy na własnej skórze, że te ćwiczenia są brane przez marynarzy jak najbardziej serio.

- Co jest panowie! Ruchy, ruchy! My tu mamy zadanie do wykonania! - w ten sposób zostajemy „zachęceni” do szybszego robienia zdjęć przez marynarzy. Nic w tym dziwnego. Obok „Gniezna” stoi „Poznań” i czeka na „swoje” rosomaki. Czas nagli. Płyniemy „wstęgą” do brzegu po następne transportery, szybki załadunek i w stronę transportowca. My tam jednak nie dopłyniemy, przesiadamy się na kolejną motorówkę – teraz kierunek Ktr 853. To kolejny okręt który odwiedzimy tego dnia. Tym razem równie dobrze można by powiedzieć, że przesiedliśmy się na obudowany silnik z pokładem na czołg i pomieszczeniem dla desantu.

Kuter transportowy wszedł do służby w maju 1991 roku. Ta płaskodenna jednostka dziś sprawdzi się doskonale jako szybki środek transportu w kierunku Świnoujścia. I znowu cieszymy się, że morze jest spokojne. Dlaczego? Wystarczy poszukać na youtube filmu z walki jaką stoczyła jednostka przy 5B. Tymczasem w mesie, będącej jednocześnie pomieszczeniem transportowym spotykamy się dowódcą jednostki, ten zadaje pytanie jak ma nam zorganizować czas. I tu kolejna porcja wojskowego humoru. Obecny przy rozmowie rozjemca ma propozycję – sprawdzić czy nie jesteśmy dywersantami i oddać nas na przesłuchanie. Na szczęście jest inna opcja – idziemy zobaczyć silnik – diabelstwo które sprawia, że na całym pokładzie można ogłuchnąć. W maszynowni upał, blisko 40 stopni. Nie to jest jednak najgorsze. Przed wejściem zakładamy na uszy ochronne słuchawki. Mimo to wewnątrz wyraźnie słychać pracę silników. Próba zdjęcia ochraniaczy mogłaby skończyć się bardzo źle – silniki F-16 są tylko odrobinę głośniejsze. Kto był w pobliżu startujące myśliwca, ten wie o co chodzi. Tymczasem w mesie miła niespodzianka – kawa i przepyszne ciasto. Kucharz przygotował się na przyjęcie gości.

Powoli dopływamy do Świnoujścia, gdzie w pobliżu operują trałowce. Przed załogami tego dnia jeszcze dużo pracy. M.in. podejmowanie przez śmigłowiec ratowniczy rannego marynarza czy strzelania artyleryjskie. My jednak wracamy do portu. Czas zająć się innymi obowiązkami.

Autor: Bartek Wutke
comments powered by Disqus