Sobota, 11 maja 2024r.

Imieniny: Igi, Miry, Władysławy

  • DOŁĄCZ DO NAS:

Strona główna / Blogi / Sobótka w deszczu

Kolarstwo

Sobótka w deszczu

Anna Harkowska, podczas wyścigu wspólnego

Foto: Bartek Wutke/Social North

Tomasz Marczyński wśród mężczyzn i Małgorzata Jasińska wśród kobiet, zostali Mistrzami Polski w kolarstwie, w wyścigu wspólnym elity. Tylko o tym pewnie już wiecie. A kto zna wyniki i miejsca naszej Ani Harkowskiej? Naszej – nie naszej, bo choć startuje w barwach Warmii Olsztyn, to nigdy nie przestała przyznawać się do Świnoujścia. Co jeszcze działo się w Sobótce? Głównie wiało i padało.

W tym roku organizacją Mistrzostw zajął się sam Czesław Lang. To znaczny nie sam, bo z zastępem swoich ludzi ale wyraźnie odcisnął on na imprezie swoje piętno. Nie tylko z racji wszechobecnych balonów reklamowych. Takiego dostępu do zawodników, kibice innych sportów czy na innych zawodach mogą pozazdrościć. Cała impreza kręciła się nie tylko wokół Sobótki, ale też i wokół hotelu Sobotel, gdzie była zakwaterowana większość zawodników, gdzie było biuro zawodów, podium i kawiarnia, gdzie spotykali się kibice, zawodnicy i dziennikarze. Do tego teamowe samochody i autobusy. Rewelacja.

Całe miasteczko żyło zawodami. To nie pierwsze i nie ostatnie mistrzostwa organizowane w Sobótce i mieszkańcy chyba już się przyzwyczaili, że przez pierwszy tydzień lata mogą zapomnieć o normalnym poruszaniu się po mieście i okolicy. Oprócz wspomnianych balonów, pół miasta ogrodzone było barierkami wytyczającymi trasę, wszędzie plakaty i bannery, a przejście przez ulicę, żeby nie wpaść pod kolarza graniczyło z cudem. Słowem – na każdym kroku czuło się, że w małym miasteczku dużo się dzieje. Jedynie pogoda nie potrafiła dostosować się do tej atmosfery. Pierwsze dni to potworny zaduch i upał, a finałowy weekend to wiatr i deszcz. W takich to warunkach przyszło ścigać się laury kolarzom.

W środę zawodnicy rywalizowali na trasie czasówki. W Strzelinie najlepsi okazali się Eugenia Bujak oraz – ku ogromnemu zaskoczeniu – Marcin Białobłocki. Nowy Mistrz, na co dzień mieszka i trenuje w Anglii, i to od 10 lat. Od tego sezonu Białobłocki jeździ w ekipie One Pro Cycling. Informacja o tyle istotna, że dzięki temu, pierwszy raz w karierze otrzymał profesjonalny rower do jazdy na czas – w kwietniu tego roku! W efekcie, niemal nieznany w Polsce kolarz wygrywa z Bartoszem Huzarskim, Rafałem Majką czy Grzegorzem Taciakiem. Dodam jeszcze, że formę przed MP, Białobłocki szlifował m.in. na naszych szosach, podczas Bałtyk – Karkonosze Tour, rozgrywanego również w Wolinie. Jak widać, każdy może zostać Mistrzem.

To dobry moment, żeby podsumować występ Ani Harkowskiej. Ten sezon to dla naszej zawodniczki pasmo nieszczęść i kłopotów. Kontuzje, brak klubu, problemy z pieniędzmi. Istny kataklizm. Dlatego chyba 19 miejsce w indywidualnej jeździe na czas należy uznać za sukces. Podczas sobotniego startu wspólnego było jeszcze lepiej. Zawodniczki startowały jeszcze przy ładnej, choć upalnej pogodzie. Już pod koniec pierwszego okrążenia, wokół Ślęży zaczęły zbierać się czarne chmury. Warto tu dodać, że rejon masywu to najbardziej deszczowe miejsce w Polsce. Już podczas tej rundy poszedł odjazd, który okazał się mistrzowskim. Następne kółko to istny armagedon. Silny, czołowy wiatr, zacinający deszcz i w sumie było po zawodach. A na pewno po peletonie, który porwał się na kilku lub kilkunastoosobowe grupki. Taki stan utrzymał się właściwie do końca. Przemoczone i zmarznięte zawodniczki próbowały jeszcze dojść uciekające, ale powiodło się to nielicznym, i na metę wpadały właściwie pojedyncze kolarki. Anna Harkowska w tych nieludzkich warunkach zajęła 15 miejsce. Na swoim profilu zawodniczka napisała później, że jeszcze za wcześnie na medale. Zgadza się – do Igrzysk w Rio de Janeiro jeszcze czas, i na pewno uda się doszlifować formę.

Ostatni dzień Mistrzostw to wyścig elity mężczyzn. Na starcie cała krajowa czołówka. Rafał Majka, Bartosz Huzarski, Michał Gołaś, Maciej Paterski i oczywiście Mistrz Świata Michał Kwiatkowski. Najliczniejszą reprezentację miała grupa CCC Sprandi Polkowice. Pozostali kolarze z czołówki musieli mierzyć się z trasą sami, lub w na szybko zawiązanych koalicjach. Najlepiej towarzyszy wybrał sobie chyba Tomasz Marczyński, bo nie dość, że już na pierwszym kółku udało im się skutecznie odjechać, to jeszcze bez większych problemów ograł współtowarzyszy ucieczki na finiszu. W ten sposób koszulkę Mistrza Polski będzie można oglądać głównie na szosach Turcji.

Choć Mistrzostwa Polski były tylko jednym z elementów wyprawy na południe Polski, to cieszę się jak diabli, że udało mi się tam być. Mam nadzieję powtórzyć eskapadę w przyszłym roku. Tylko tym razem zamiast aparatu wezmę ze sobą rower.

Autor: Bartek Wutke
comments powered by Disqus